[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Widziałem coś podobnego na żywo. Dzieciaki niesamowicie szybko łapią. Nad reaktywacją trzeba będzie popracować, ale to osobny temat.

Trochę za daleko
Gdy byłem dzieciakiem, to mi zawsze mówił, że do krótkofalarstwa trzeba dorosnąć. Według niego zawsze dorastałem za wolno. Gdy on nawijał na osiemdziesiątce lub tłukł telegrafią na dwudziestce, to ja podobno bawiłem się jak dzieciak, łażąc po górach z jakimś badziewnym sprzętem na dwa metry. Dopiero gdy się okazało, że mam na UKF zrobionych w Polsce więcej kwadratów lokatora niż on na krótkich, to zaczęło do niego coś docierać. Bo przecież na wysoką górę prościej wziąć grabki i przenośny transceiverek na UKF niż duży sprzęt na krótkie. Wtedy amatorów pasma 2m było po prostu więcej, niż dziś.
W klubie regularnie działa Ewka-ukaefka, a jej nowy facet jest z zawodu inżynierem od konstrukcji mostów i zaprojektował nam dwa nowe maszty. Mamy nowe anteny o dużym zysku oraz solidny wzmacniacz. Jakby za ścianą mało takiego sprzętu było. Ojciec co prawda narzeka i złośliwie komentuje, ale Ewka się nie poddaje i organizuje coraz ciekawsze łączności.
Koronnym argumentem ojca przeciwko „zabawie w UKF” była zawsze odległość. Gdy Ewka wyciągała z logu informacje o kolejnych fajnych deiksach na kilkaset kilometrów, ojciec odpalał sprzęt na 20m, gdzie akurat było słychać jakiegoś Japończyka. Mimo deiksów na sporadyku, mimo łączności na odbiciu od meteorów, a nawet samolotów, mimo pochwalenia tych i innych osiągnięć, argument starego był nie do odbicia – na krótkich fala po prostu leci dalej, koniec, kropka.
Tyle, że to dotyczy tylko anten zlokalizowanych na Ziemi.
Pewnego dnia precyzyjne obliczenia i prace nad sprzętem przyniosły oczekiwany skutek – wśród szumów usłyszeliśmy ledwo słyszalny znak klubu, nadawany dziwnym, drżącym i pływającym tonem. Nasz kolega odpowiedział powoli, spokojnie. Łączność w paśmie 2m została nawiązana. Rozmówca był w Chinach, a sygnał poleciał przez Księżyc, odbijając się od jego powierzchni.
Gdy ojciec wrócił ze spotkania u kumpla w pobliskim mieście, zajrzał do chatki i skomentował działania przejętej Ewki, która nasłuchiwała wywołań random EME, próbując nawiązać kolejną łączność. Sygnał był słaby i tym razem się niestety nie udało. Ojciec na to:
– Znowu za miedzę wołacie? To może ja wsiądę na rower i przywiozę QSL-kę po drodze?
Ewka na to – byłoby trudno, do Chińczyków trochę za daleko.
Nagle całe towarzystwo zaczęło się śmiać. Wszyscy jak jeden mąż wyobrazili sobie ojca na swoim starym składaku, zdezelowanym po tak długiej wycieczce przez dwa kontynenty, jadącego do chińskiego klubu i przeciskającego się przez morze rowerów, by przywieźć do domu QSLkę.


  PRZEJDŹ NA FORUM