[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Hau hau hau
Odkąd w klubie zaczęła działać Ewka-ukaefka, ojciec zainteresował się na poważnie aktywnością na ultrakrótkich. Bardzo długo traktował UKF jako coś w rodzaju towarzyskiego radiotelefonu, którym chyba przez przypadek bawią się krótkofalowcy. Dopiero gdy poznał naprawdę ciekawe łączności na UKF, spróbował odebrać sygnały różnych stacji, przekonał się. Dzięki pomocy kumpli, którzy pomogli przy antenach i porządnym wzmacniaczu, dzięki pracy Ewki, udało mu się złapać własne echo odbite od Księżyca, a następnie zrobić kilka łączności tą drogą, oczywiście na CW. Zrozumiał, że UKF wcale nie musi się równać żuciu szmat na lokalnym przemienniku. Nadal jednak często i długo rozmawiał z kolegami, kierując potężne anteny na któryś z przemienników, gdy tylko warunki na to pozwalały. Niestety różne przemiennikowe kreatury wyposażone w tani kieszonkowy transceiver bardzo mu te rozmowy uprzykrzały. Niektórzy traktowali zakłócanie jako swoisty sport. Byli bekacze, których odgłosy wskazywały na poważne problemy gastryczne, pojawiło się nawet miauczenie kota i szczekanie psa. Stary mawiał: „wiem, że dzisiejszy egzamin jest prosty, ale czy koty i psy są wystarczająco inteligentne, by go zdać? Nie sądzę”.
Przypomniałem mu, jak zachowało się na widok Zbyszka-mąciciela jego ukochane psisko, które już dawno jest w krainie wiecznych łowów. Ojciec pomyślał i powiedział – fakt, psy mają coś w rodzaju intuicji, ale to coś, co szczeka, na pewno licencji nie ma. Nie omylił się.
Razem z kolegami zastanawialiśmy się nad tym, by takiego przyjemniaczka jakoś uciszyć. W grę wchodziła amatorska radiolokacja sportowa, która dostarczyłaby odrobiny informacji dla mobilnej stacji namiarowej UKE. Mogliśmy także te informacje przekazać wprost do silnej ręki hamsiaka z lokalnego klubu krótkofalarskiego, mówiąc mu: kacie, czyń swoją powinność. Na początek było to jednak zbyt drastyczne.
W stanowczy, choć niecielesny sposób podziękowaliśmy za emisję szczekania i daliśmy jednoznacznie do zrozumienia, że nadawanie bez licencji niesie ze sobą poważne konsekwencje. Nie musieliśmy wymierzać sprawiedliwości, gdyż ojciec tego nastoletniego dowcipnisia załatwił to we własnym zakresie. Wystarczyło przedstawienie treści kilku paragrafów. Paragraf już na sam widok wygląda jak jakieś straszliwe narzędzie tortury...


  PRZEJDŹ NA FORUM