[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Radiowe ucho
Ojciec ma znajomego z dawnych lat. Starszy już facet jest równie mocno zarażony radiowym wirusem, jak mój ojciec, ale jego choroba przebiega z innymi objawami, nieco inaczej, co nie znaczy, że jest lżejsza. Otóż człowiek ten słucha, a potem się produkuje na forum, gdzie kręci różne burze. Biada tym, którzy go zdenerwują, bo zaraz wyciągnie coś z archiwum, na przykład jakąś zapomnianą dawno QSLkę z poprzednim znakiem, jakieś zapiski związane ze zdarzeniem, o którym ktoś dawno chciał zapomnieć, jakieś notatki z łączności dawno zrobionej w latach sześćdziesiątych lub siedemdziesiątych. Słyszy wszystkich i wszystko, a zdolności ma niesłychane. Potrafi po nośnej odkryć czy dana stacja pracuje dużą mocą, czy ma tylko sto watów. Zna wszystkich po głosach, a zatem słynny komentarz na temat zawodów niskiej rangi natychmiast opatrzył w dzienniku:
SP...(tu znak) IMIĘ (tu imię) QRG (tu pasmo) OPNOTE: „ZAWODY WYCIĄGANIA GÓW... Z WODY”.
Gdy na forum kręcono megaburzę na ten temat, on po prostu poznał tego kolegę po głosie. Bezbłędnie.
Ja też oberwałem, gdy kiedyś po kilku głębszych wziąłem w nocy ręczny transceiver, ustawiłem na małą moc i dyskutowałem z kolegą na direkcie na UKF na tematy daleko odbiegające od tego, o czym zwykle się rozmawia. Wydawało mi się, że na cichej od dawna częstotliwości byliśmy sami. Nie spodziewałem się, że otrzymam od tego nasłuchowca poprawnie wypełnioną QSLkę z adnotacją: „Bardzo ciekawe QSO”.
Gdy próbowałem świeżo wykonany transceiver, od starego dowiedziałem się, że nasłuchowiec ten stwierdził u mnie uszkodzenie wzbudnicy. Słychać było ślady nośnej. Owszem, było – była tak słaba, że nie widziałem jej na oscyloskopie. A on ją słyszał!
Z drugiej strony jego umiejętności zasługują na szacunek, bo nasłuchowiec wcale nie ma łatwego życia, gdy zamierza słuchać na poziomie hardcore. Dlaczego? Nadawca, taki jak ja, może poprosić korespondenta, by powtórzył. Nasłuchowiec nie może i musi wszystko odebrać bezbłędnie za pierwszym razem. Może to jest powodem frustracji?
Gościu z powodzeniem nadawał na CB Radio, także telegrafią, jako jeden z niewielu CB-stów. Do tego stopnia, że na forum zaprezentował Alana z wytartą wtyczką CW KEY. Namawialiśmy go ze starym, by zajrzał do klubu, zasiadł za klucz lub mikrofon i nadawał ze znaku klubowego. Po raz pierwszy mógłby odpowiedzieć tym, których słyszał. Niestety nie chciał.

Gdy stary zaczął budowę radia z duszą, konsultował się także z nim, ale nie mógł tego zrobić na pasmach. Przegadali zatem mnóstwo czasu przez telefon (jak to dobrze, że staremu zmieniłem taryfę!), wysyłali maile w obie strony. Właśnie ten nasłuchowiec pomógł ojcu przy konstrukcji filtrów oraz mieszacza odpornego na naprawdę silne sygnały. Osobiście pomógł przy strojeniu odbiornika, już na miejscu, po dołączeniu do anten. Akurat były jakieś zawody, ale wtedy ojciec nie brał w nich udziału. Za to potężne sygnały różnych stacji były świetnym materiałem do testów odbiornika.

Stary widząc ogrom wiedzy i doświadczenia, od lat namawiał go na zdanie egzaminu i zostanie nadawcą. Przecież nikt nie mówi, że nadawca musi codziennie żuć szmaty albo łowić deiksy, albo prowadzić inną nadawczą aktywność radiową. Niestety smutny ten człowiek nadal chce być tylko nasłuchowcem. Ba, aż nasłuchowcem.
W sumie szkoda. Stary od dawna mi mówił, że gościu w dziedzinie operatorki byłby lepszy od większości tych hamsiaków, którzy codziennie grzeją anteny na osiemdziesiątce i wydaje się im, że są świetnymi operatorami. Ojciec ma rację. Ten kolega byłby dobry, bo przez tyle lat wiele razy słyszał, jak NIE należy się zachowywać.


  PRZEJDŹ NA FORUM