Radiostacje na polskich statkach w latach 60-tych
Co piszczało w kabinie radiooficera 50 lat temu?
Wwspomnienie dotyczyło statku jeszcze sprzed GMDSS, bo na fotce był R/O nadający telegrafią, więc to zamierzchłe czasy. Prawdopodobnie statek ten jest dziś pierwszej klasy żyletkami (tak się to na język polski tłumaczy?).
Mirku, sorry, po prostu nie zrozumieliśmy się, pisałem o tym zjawisku w czasie przeszłym, wspominając sprzedaż Grekom kilku różnych statków, które swoje najlepsze lata miały dawno za sobą. Mam nawet wspomnienie jednego z R/O, który zamustrował na statek kupiony od Anglików. Na pokład weszła ekipa i po wyjściu z portu odpaliła młoty pneumatyczne, by naprawiać mega zardzewiały pokład. Sęk w tym, że stracili całe sprężone powietrze, a silnik (bodajże Doxford, ale R/O tego nie pamiętał) miał teleskopowe elementy, chyba w korbowodach, które wymagały sprężonego powietrza do pracy. Skończyło się na odholowaniu do portu a koszty naprawy były niebagatelne. Dlaczego to wspomnienie? Bo stracili zasilanie i radiostację na 500 kHz trzeba było odpalić na awaryjnym akumulatorze. To był jedyny przypadek, gdy musiał nadać wezwanie o pomoc korzystając z awaryjnego zasilania.


  PRZEJDŹ NA FORUM