[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Gdzie jest ten duch?
Po ostatnich zawodach do starego przyjechał sporo młodszy kolega - SP zawodnik. Dysponował on stacją z nieco słabszymi antenami, ale był o wiele bardziej skomputeryzowany. Ojciec z nim zawsze wygrywał, gdy przyszło do CW, ale zdarzało się też, że zbierał od niego tęgie baty, gdy obaj wystartowali na fonii. Nie mieli jednak sobie równych w SP i dobrze o tym wiedzieli.
Gdy ten SP zawodnik zobaczył, że ojciec poza makrami do CQ, najczęściej nadawał z klucza ręcznie, zdziwił się. Większe zdziwienie go ogarnęło, gdy dowiedział się, że ojciec często notatki prowadzi na papierze i nie korzysta z komputerów do automatycznego logowania i odpowiedzi. Mniej się zdziwił, gdy posłuchał trochę na ojca antenach – spodziewał się dobrych osiągów i prawdopodobnie już zaczął modernizację swojego poletka. Mimo zawziętego współzawodnictwa i różnicy wieku, między nimi było coś w rodzaju ciepłego koleżeństwa.
Rewizyta była równie ciekawa i też obfitowała w zdziwienie. Ojciec na próżno szukał klucza na stole – SP zawodnik podczas zawodów wszystko nadawał z komputera, włącznie z głosem. Cały telegraficzny pile up analizował na komputerze, skąd za pomocą oprogramowania wyłapywał interesujące znaki. Wtedy wystarczyło wpisać znak do programu, a komputer robił resztę. W porównaniu do tego, co potrafi stary na ucho, to było cienkie, ale na pewno działało lepiej, niż ja potrafiłbym odebrać gęsty telegraficzny pile up na słuch.
Komputer nadawał nagrane wywołanie głosem, potrafił także automatycznie złożyć wypowiedź ze wpisanego znaku, raportu i numeru łączności. Metoda ta była niewątpliwie bardzo skuteczna, cały zestaw dyplomów wisiał na ścianie i potwierdzał, że SP zawodnik ma naprawdę ciekawe osiągnięcia. Ojciec posłuchał trochę, pobawił się filtrami i poznał działanie programów kontestowych. Zrobił kilka QSO na fonii, ale CW z komputera mu nie leżało. Bardzo spodobał mu się za to tranzystorowy wzmacniacz QRO. Żadnego wygrzewania, pstryk i działa. I nie wyje wściekle. Zainteresował się anteną na 160m oraz próbami na 136 i 500kHz.
Gdy wracaliśmy, ojciec całą drogę był zamyślony, jakby nieobecny. Myślałem, że chodzi o zmęczenie, ale nie. Tu chodziło o coś innego – zobaczył jak bezdusznie wyglądają takie zawody od strony skomputeryzowanej stacji. Niebawem można będzie odpalić program i zawody się będą robiły „same”. Tak daleko odszedł był od dawnego, ciepłego hobby. Miał mokre oczy. Powiedział mi, że być może niewidoczny, ulotny duch zawodów odleciał razem z balonami z duszkiem Kacperkiem...
Na szczęście w telegrafii nie ma sobie równych i na razie łoi wszystkich równo, gdy przyjdzie do solidnego współzawodnictwa. To go podtrzymuje na duchu. I tego się trzymamy. A nad anteną na długie i średnie jeszcze popracujemy. Zimą będą zawody, wystartujemy z nowymi antenami na topbandzie, powinniśmy zdążyć. Zresztą mam jeszcze jeden pomysł, ale czy wypali - tego nie wiem...


  PRZEJDŹ NA FORUM