[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Balon na celowniku
Na forum można znaleźć czasami ciekawe rzeczy. Niedawno chłopaki wypuścili balon z jakimś malutkim nadajnikiem. Stary pomyślał, że to się da odebrać i śledził zapowiedzi. Gdy nadszedł ten dzień, ściągnął naszą Ewkę-„ukaefkę”, czyli dziewczynę, która świetnie koordynuje co trudniejsze łączności na UKF i bardzo to lubi. Jej chłopak jakoś nie chciał uwierzyć, że tu chodzi o radio, a nie o coś jeszcze. W końcu przyjechał do nas i patrzył. Nadeszła godzina zaplanowanego wypuszczenia balonu z SP7.
Ojciec siedział przy odbiorniku, Ewka-ukaefka kombinowała z antenami, ale na waterfallu nie było nic, oprócz szumów. Nagle pojawiły się ślady czegoś, to było poniżej szumów, próbowaliśmy wyciągnąć to coś z szumów, ale słabizna taka. Do dziś nie wiemy czy na pewno pochodziły od tego balonu. Okazało się, że zanim balon osiągnął wysokość wystarczającą do czystego odbioru, to się rozwalił. Komentarze starego były bezlitosne: Co za badziewiarze, nie potrafią porządnie balonu zrobić. Pewnie gumki też im pękają, wrrr.

Dziewczyna była zawiedziona, ale z informacji na forum wynikało, że spróbują jeszcze raz. Do trzech razy sztuka.
Siedzieliśmy przy sprzęcie, wskazówka S-metru tuż nad zerem, tylko szumy. W odbiorniku od dawna wyłączony AGC, nagrywamy to, co odbiera, na waterfallu jeszcze nic nie widać. Nagle – coś wychodzi, potem coraz silniejszy sygnał. Mamy go! Tylko dlaczego to się nie dekoduje? Aaa, stary nie pamiętał co wpisać do fldigi, poprawiłem. Następny balon widocznie był lepszy, bo udało się dekodować ramki i ojciec z dumą zobaczył swój znak na mapce i wykazie. Niestety balon za chwilę wyszedł z zasięgu monstrualnych anten, bo wiatr go zniósł het precz.
A to nie mogą puszczać balonów gdzieś bliżej? - grzmiał.
Na tym skończyła się zabawa. Chłopak Ewki-ukaefki nie wierzy, że ona tu przyjechała tylko dla radia i twierdzi, że musi być w tym jakieś drugie dno. Cały czas spoglądał wilkiem na kolegę, który siedział obok Ewki i obsługiwał cyfrę oraz dziennik.

Powtórka z rozrywki
Na forum znowu pojawiła się informacja o balonie z nadajnikiem. Tym razem „uka-Ewka” przyjechała od razu, znowu z zazdrosnym chłopakiem. Miałem nadzieję, że się gościu wciągnie, ale on się tylko nakręcił, że to na pewno nasz kolega i Ewka mają coś ze sobą wspólnego. Siedział w kącie i jego wzrok miażdżył kumpla, wgniatał w ziemię.
Życzenie ojca, by puścili balon gdzieś bliżej, się spełniło. Tym razem start był bliżej, a balon poleciał wyżej, śledziliśmy go na całej trasie. Ramki leciały, ale co chwila płynęła częstotliwość nadajnika. Pod koniec lotu dziewczyna wychodziła z siebie, by nadążać za balonem, ojciec cały czas podkręcał gałę, bo częstotliwość pływała na boki jak pijany kierowca po autostradzie.
Z chatki dochodził dziki ryk: „Ten nadajnik pływa im bardziej niż mój pierwszy lampowiec na osiemdziesiątkę! Co to za syf, z czego oni to zrobili, z chińskiego radyjka CB czy co?”
Ojciec był zdegustowany. Śledzenie balonu to wcale nie była prosta sprawa, ale ojciec nigdy nie idzie na łatwiznę.
Gdy było po wszystkim, chłopak, który nawet na chwilę nie opuścił naszej „ukaefki”, spytał się kto te balony puszcza. Odpowiedziałem. Spytał się czy my też możemy. Stary na to, że teoretycznie tak, ale balonu ani nadajnika nie mamy.
Chwila namysłu.
Rzekł: Na razie nie mamy!
Zatem wypuszczanie balonów zostało już przesądzone. To tylko kwestia czasu. Ojciec nawet nie wiedział, co sobie na głowę ściągnął...



  PRZEJDŹ NA FORUM