[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem Taki mały projekt z przymrużeniem oka |
Centymetr krawiecki Po drugiej stronie kałuży pasja zawodów wcale nie wygasła, wprost przeciwnie. Tym razem jednak ma o wiele większe możliwości. Niesamowicie podciągnął się z językiem angielskim i mówi bezbłędnie, płynnie. Zmienił licencję na wyższą kategorię, z czym się niestety wiąże kolejna zmiana znaku, ale za tym nawet bardzo nie płacze, bo i tak dla niego najważniejszy jest polski znak. Lokalny klub na przedmieściach Chicago, niedaleko pola golfowego w St. Charles bardzo chętnie przyjął nowego członka, który ma nie tylko doświadczenie w zawodach, ale także wie sporo o antenach. Trzeba przyznać, że od czasu dowcipu z fałszywą P50A mój stary się naprawdę nieźle podciągnął w technice antenowej i ze szpuli drutu, kijów drewnianych i sznurka między drzewami potrafi wyczarować niejedną świetną antenę. Tam jednak przeszedł sam siebie. Na zawody zrobił im nowy zestaw sześciu anten Beverage'a, zorganizował pełnowymiarowe monstra powieszone na jakimś powojskowym maszcie, a także zrobił skomplikowany system różnych quadów i delt na różne pasma. Nigdy w życiu nie miał takiej instalacji w Polsce. Przed zawodami postanowił wypróbować ten sprzęt. To, że dowołał się mnie za pierwszym razem na 14 MHz to nic nadzwyczajnego. Tyle że... on się dołączył do polskiego kółeczka żucia szmat na siódemce z pięknym raportem i polskim znakiem W9/SP ojciec. Oj tam, bo propagacja nadzwyczajna była. Powiedział mi potem, że przez tę krótką chwilę poczuł się jak kiedyś w kraju. Najwyraźniej tęsknota nadal go dopada. Kontrakt mamy ma się skończyć w przyszłym roku i tata odlicza dni, by wsiąść w dymlajnera i wrócić do Polski. Podobno kupił paczkę centymetrów krawieckich i codziennie odcina po kawałku. Pociesza go tylko to, że klub, w którym działa, wygrał już trzecie z rzędu zawody w kategorii CW. Przypadek jakiś, czy co? |