[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
Co do wieku, cóż, niewiele zabrakło a pierwszą licencję wydałaby mi jeszcze Państwowa Inspekcja Radiowa.

teraz życie emigranta:

Po niewłaściwej stronie kałuży
Ojciec zawsze był nieustępliwy i chodził twardo po ziemi. Tej ziemi. Tym bardziej dobił go wyjazd, który zafundował mu pracodawca mamy. Niestety musiał podjąć ważną decyzję – zapakować się i wyjechać na dość długo do Chicago. Płakał, smutny był całkiem, bo zostawia swój dom, wszystko, co go wiązało z tym miejscem przez ostatnie trzydzieści lat. Na szczęście mieli wyjechać oboje. Po angielsku mówi tak sobie, także dochodzi jeszcze bariera językowa. Pocieszałem go, że w Avondale można żyć bez znajomości języka angielskiego. Gdy szedłem wzdłuż Milwaukee street, w witrynie jednego ze sklepów widziałem ogłoszenie – potrzebny sprzedawca, język angielski wymagany...
Okazało się, że firma pomogła mu załatwić pracę jako elektronik i stał się lokalną "złotą rączką". Sytuację finansową miał dobrą, ale nie można tego było powiedzieć o psychice. Gdy się tylko wprowadził, zatęsknił za wszystkim, co pochodziło z Polski. Nawet kiełbasa z firmy Kurowski Sausage nie rekompensowała tęsknoty za krajem. Mama gotowała obiady, spotykał się z kilkoma kolegami, których życie rzuciło za kałużę i tam zakotwiczyli, ale niewiele to pomagało.
Zgłosił się do ARRL z polską licencją, chłopaki zobaczyli do papierów i wiadomo było, że nie będzie miał problemów. Z racji na język ledwo zdał egzamin teoretyczny na któryś stopień licencji, ale w telegrafii jako opcja był lepszy od najlepszego z egzaminatorów. Dostał licencję amerykańską. Niestety musiał rozstać się z polskim znakiem, nie może nadawać cały czas jako SP ojciec i to go strasznie boli. Kupił wzmacniacz i dwie wielkie anteny, ale na szczęście zadzwonił do mnie, zanim zaczął to instalować. Obudził mnie w nocy:
- Synu, usłyszysz mnie wreszcie na krótkich.
- O, to świetnie, a co zamierzasz?
- Kupiłem quada i wielką yagę na dwa pasma. I nowiutkiego fantastycznego Benchera!
- Już zamontowałeś anteny, czy jeszcze nie?
- Jeszcze nie, ale jutro zabieram się za robotę, mam wolne.
Weź mamę i powiedzcie sąsiadom, że to będzie stacja do łączności kryzysowej z amerykańskim ARRL w przypadku tornada i innych klęsk żywiołowych. Przygotuj papiery i kup ubezpieczenie.
Tak też zrobił. Sąsiedzi początkowo zastanawiali się, po co to komu, ale argument o ARRL i łączności kryzysowej najwyraźniej zadziałał. Od tego czasu regularnie odzywa się na KF i łapie wszystkie stacje z Polski. Powiedział mi, że strasznie mu brakuje polskiego kółeczka, prób mikrofonów, dyskusji na polskich przemiennikach i w ogóle naszego klimatu.
Brakuje mu nawet polskiego QRM, bo ten amerykański jest jakiś bezduszny.

Echo-Echo? Nie, Echolink
Ojciec już jakoś okrzepł w tym Chicago, regularnie rozmawiamy na KF. Specjalnie w tym celu zbudowałem szyk dwóch anten skierowanych na stałe prawie na północ. Stary zaczyna dostrzegać pewne zalety mieszkania na innym kontynencie. Przede wszystkim o wiele mocniej odbiera coś, co przedtem ginęło w szumach. Gdy w ramach urlopu pracodawca mamy zorganizował im wycieczkę po USA, zabrał ze sobą FT857 i zwijaną antenę na kilka pasm. Wyobraźcie sobie – zrobić Hawaje na 3,5 MHz, to jest fajne osiągnięcie. Jego dawne marzenie.
Niestety warunki ostatnio są gorsze, słychać go słabiutko, a on mnie prawie w ogóle nie odbiera na SSB, więc w grę wchodzi wyłącznie CW. Jakoś mi ta emisja nie leży, nie wiem dlaczego. Pomyślałem i napisałem mu w mailu, by poczytał sobie o Echolinku. Podczas jednego z coraz rzadszych skedów SSB odpowiedział mi, że on nie chce żadnego echo-echo, bo to CB, a nie porządne krótkofalarstwo. Odpowiedziałem, by przeczytał dokładnie. Chwilę potem odpowiedział, że gadanie przez Internet to jak telefon, skype czy CB i zupełnie nie dla niego. A przecież to samo lata temu mówił o UKF!
Pewnego dnia w ryżowcu ustawionym na lokalny siedemdziesiątkowy przemiennik usłyszałem "Connecting Kilo nine"... O!
Zaraz potem wołanie. Skąd wiedział, że mam włączony transceiver? No mam, zgłosiłem się. Ten uśmiech słychać było w jego głosie. Zdziwił mnie maksymalnie.
Od tego czasu na tym prześmieszniku bywa co kilka dni. Ludkowie, którzy tam rozmawiają to równa wiara, czasami zdarza się bardzo ciekawa rozmowa. Gdy towarzystwo dyskutowało głęboko w nocy o wpływie alkoholu na odbiór CW, do dyskusji dołączył mój ojciec – słuchał wszystkiego przez Echolink i sam również był po kielichu, bo uczcił sukces w pracy. Pijany głos w twoim domu!


  PRZEJDŹ NA FORUM