[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
No tak jakoś oczko
Ale nie, mój ojciec naprawdę nie był krótkofalowcem i wywodzę się z piątego okręgu. Ale doskonale wiem, co się stanie, gdy pasjonata odetniesz od pasji.

Bezludna wyspa
Mama należy do osób spokojnych, żyje nieco w cieniu mojego taty. Dziwactwa krótkofalarskie tylko trochę jej przeszkadzają, tak przynajmniej mówi. Widać jednak, że czasami chce odpocząć od dziwnych pisków i kaczych dźwięków oraz ciągłego pokrzykiwania ojca z narzekaniami na podłą propagację, QRM lub temperament nadawców z południa Europy, lub ze wschodu. To ostatnie częściej i mocniejsze przekleństwa wtedy lecą, z racji na kontekst geopolityczny. Na początku lata powiedziała, że ona chce pojechać gdzieś nad morze, ale bez radia. Ojciec ma nie brać ze sobą radiostacji. Oj, ciężka była dyskusja, po kilku dniach w końcu uzgodnili, że w tym roku pojadą na taki wyjazd, na dwa tygodnie. W sumie mogliby do Egiptu, bo tam na pewno nie mógłby nadawać.
Spakowali się, pojechali, a ja z dziewczyną miałem do nich dojechać. Już po kilku dniach mama dzwoni, że z tatą jest coś nie tak, bo siedzi tylko smutny, nigdzie nie chce wychodzić, jeść też nie bardzo – słowem jak pies, gdy pan wyjedzie. Pyta się mnie co można zrobić, bo ona już chciała wracać albo chociaż zorganizować coś, ale ojciec powiedział, że skoro miał jechać bez radiostacji, to tak ma być. On jej to obiecał i obietnicy dotrzyma. Ja też miałem nie brać radiostacji ze sobą.
Coś mnie tknęło jednak i wziąłem odbiornik na krótkie, który stoi normalnie w kuchni i sobie gra, ale również potrafi odebrać SSB i CW. Po krótkim namyśle wziąłem z półki książkę, odrysowałem schemat, zebrałem właściwe sprawdzone wcześniej części i zapakowałem do mydelniczki razem z cienkim drutem na antenę. Do plecaka lutownicę, zasilacz i kopię schematu. Pojechaliśmy.
Na miejscu zastaliśmy mamę i tatę strasznie smutnych. Tata był całkiem zdołowany, mama wcale nie lepsza, wystraszyłem się, że coś się stało. Na szczęście nic ze zdrowiem fizycznym, po prostu ojcu siadła psychika. Mama się pyta, czy wziąłem radiostację, odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że nie. Ale wziąłem odbiornik radiowy i lutownicę. Nagle ojcu zaświeciły się oczy....
Miałem nie brać radiostacji, ale nikt nie powiedział, że nie mogę jej zrobić na miejscu. Dwie godziny później z prymitywnego kwarcowego nadajnika na 7MHz na czterech tranzystorach, z anteny z drutu powieszonej do drzewa i mojego domowego odbiornika ojciec zrobił jakąś wyspę, której brakowało mu do dyplomu. To się nazywa szczęście.


  PRZEJDŹ NA FORUM