[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem Taki mały projekt z przymrużeniem oka |
Dzięki za uznanie. Tak jakoś mam dobrą wenę dziś - te wszystkie teksty z pierwszej strony powstały wczoraj, kolejne są już dzisiejsze. Niedaleko pada jabłko od jabłoni Działka na wsi jest bardzo szczęśliwym dla mnie miejscem. To tam się chowałem przed czujnym okiem ojca, gdy jechałem z dziewczyną zaszaleć, to tam powiesiłem kawał drutu w charakterze anteny odbiorczej i miałem fantastyczne warunki odbiorcze, wystarczające do zawodów nasłuchowych. Ojciec też zrozumiał, że w mieście za wiele nie usłyszy i zrobił sobie instalację na działce. Teraz stoi tam już normalny, choć mały, drewniany dom. Monstrualny wzmacniacz na parze polskich lamp z Laminy powędrował do kuchni, a specjalnie do niego udało się załatwić zasilanie na trzy fazy. Obok stanął złomowany maszt z jakiegoś POMu, ojciec załatwił przewóz w kawałkach, zmontował i postawił go na izolowanej podstawie. Na tym maszcie na szybko powiesił cienką, ale solidną rurę w górę i całość robiła za naprawdę niezłą antenę. Oprócz tego powiesił jeszcze dwie delty od masztu do obu drzew na różne pasma – słowem miał coraz poważniejsze zamiary, by także na działce zacząć się bawić w krótkofalarstwo. Teraz tam jest dodatkowo jeszcze jedna pełnowymiarowa antena kierunkowa. Ojciec tak ma – niczego nie robi na pół gwizdka. Apetyt jednak rośnie w miarę jedzenia i ojciec nadal narzeka na odbiór stacji z Ameryki Południowej. Siedzimy sobie spokojnie z dziewczyną a tu nagle dziki wrzask: czy ten campesino nie może dołożyć mocy? Nie ma cojones czy prądu? No ledwo go słychać! Ja tu wkładam do pieca, a on nie może? Trzeba przyznać, ma rację - lampy pracują prawie na maksimum mocy, w domu gorąco, a rachunek za prąd przyprawia mamę o ból głowy. Miałem dość i coś z tym trzeba było zrobić. Poszliśmy rano z dziewczyną na spacer do pobliskiego sadu, poganialiśmy się wokół drzewek. Gdy wracaliśmy, coś zwróciło moją uwagę – w sadzie obok drzewka były podtrzymywane przez stalowy drut. Tak na oko miał ponad pół kilometra i był na wysokości około dwóch metrów. Sporo niżej drugi, taki sam. Drzewka w rzędzie jakby w tym kierunku co trzeba. Hm. Beverage? Myślałem dalej. To przecież tylko 15m od domku! W zasobach znalazłem jakiś opornik, podlutowałem do dwóch kawałków przewodu, wziąłem stary balun, szybko go inaczej połączyłem i pobiegłem na koniec. Potem przeciągnąłem kabel i podłączyłem. Transceiver starego ma wyjście na dwie anteny, to mu dołączyłem tę antenę, wygoniłem na chwilę z domu i przetestowałem na odbiór. Niby szumów nie ma, pewnie antena zwalona, ale nie, coś słychać. Gdy wrócił, powiedziałem o eksperymencie i stary zaczął słuchać. Chwila kręcenia gałą, stukanie w klucz, od którego przygasa światło w połowie wsi, a potem uśmiech i komentarz: jak się tego południowca odpowiednio opier... to go od razu słychać! Słaby sygnał Pewnego dnia ojciec przyszedł do mnie i chciał spróbować łączności z mojego sprzętu. Akurat wróciłem z roboty i musiałem pójść na zakupy, więc powiedziałem mu, żeby załączył co trzeba i niech nadaje. Gdy wróciłem z dwiema torbami zakupów, ojciec w najlepsze robił łączności, chociaż wskazywany na esmetrze sygnał był zadziwiająco słaby. W notesie przybywało wpisów. Nagle ojciec zauważył, że wróciłem i odwrócił się. Spytał się dlaczego odbiornik jest taki tępy i dlaczego czasami nie może się dowołać niektórych stacji, mimo to, że je dobrze słyszy. Sprawdziłem transceiver, 100W wychodzi. Zmierzyłem SWR-metrem w skrzynce – odbitej w ogóle nie widać na wskaźniku. To mnie zastanowiło, bo moja antena akurat na tym paśmie ma SWR w okolicach 1:2 i nigdy nie chciało mi się walczyć o lepszy. Dziwne. Patrzę dalej, a tu niespodzianka. Ojciec zrobił łączności na moim tymczasowym, bylejakim sztucznym obciążeniu dołączonym do jednego z dwóch wyjść skrzynki antenowej! |