[Humor] Mój stary jest krótkofalowcem
Taki mały projekt z przymrużeniem oka
To z przymrużeniem oka i powiedzmy, że nie ma nic wspólnego z prawdą oczko

Zawody wyciągania gów... z wody
Gdy zbliżają się zawody, staremu oczy zaczynają błyszczeć i zaczyna się ślinić. Zakłada żółtą koszulkę, każe sobie zrobić kawy w wielkim kubku, szykuje sobie kanapki i o określonej godzinie siada do radiostacji. Z tym to też przerąbane, bo wszystkie zegary w domu działają w GMT. Na co mi informacja, która godzina jest teraz w Londynie?
Gdy zaczynają się zawody, zaczyna wołać „siku kontest” albo pospolite „wywołanie ogólne, zawody”, jeśli to dotyczy Polski. Potem jak jakiś zakręcony podaje cały czas to samo pięć dziewięć cośtam. Poleciłem mu podłączenie radiostacji do komputera, by samoczynnie mu odtwarzało razem z numeracją, sam mu program do tego napiszę, ale tylko mnie zbluzgał. Gdy już nie może wytrzymać, to na chwilę idzie do kibla a potem strasznie klnie, że mu ktoś zajął częstotliwość.
Rodzina ma gorzej, bo nie da się oglądać telewizji z racji na zakłócenia od monstrualnego dopalacza, a do tego każdy hałas mu przeszkadza. Zacząłem sobie z tym radzić tak, że w czasie zawodów idę do dziewczyny i nocuję u niej, ale nie zawsze się da. On w tym czasie cały czas nasuwa na pasmach, a ja miło spędzam czas, bo wiem, że wtedy nigdy nie zadzwoni i nie będzie się dopytywał.
Gdy wracam do domu na miękkich nogach po bardzo ostrej jeździe, zazwyczaj zastaję starego w wyrku, śpiącego nadal w tej żółtej koszulce. Na biurku stoją trzy kubki z resztkami kawy, talerz po kanapkach oraz otwarty notes, w którym zapisane są jego osiągnięcia. Dobra, niech se śpi. Przyciszam radio, by nie hałasowało.
Kiedyś poprosił mnie o podsumowanie i przeliczenie tego, co zdobył. Wytłumaczył mi zasady punktowania, policzyłem ponownie, gdy zobaczył wyniki, powiedział, że musiałem się pomylić, bo to niemożliwe, by było tych punktów tak mało. Pomyliłem się, ale w drugą stronę, bo w oficjalnych wynikach miał tych punktów jeszcze mniej. Od tego czasu nigdy mnie nie prosi o pomoc przy liczeniu punktów.

Moje pierwsze zawody
Kiedyś stary mi strasznie marudził, że powinienem wystartować w zawodach, chociaż raz w życiu. Pomyślałem, że w sumie nic mi to nie szkodzi. Wystartowałem jako nasłuchowiec. Wziąłem jego starą radiostację i pojechałem z dziewczyną na działkę. Akurat miała okres, więc za wiele i tak byśmy nie poszaleli. Zainteresowało ją to, co słychać i szybko załapała, o co chodzi. Pomagała mi zapisywać, razem polowaliśmy na różne stacje. Z ogólnego bałaganu w notesie uporządkowałem wyniki. Zrobiłem ten plik co go trzeba wysłać, wysłałem i o całej sprawie zapomniałem. Dwa miesiące później stary w domu dostał straszliwego wścieku, bluzgał i ciskał się po mieszkaniu, jakby mu ktoś podpalił podroby. Mama mi powiedziała, że stary też startował w tych zawodach, zobaczył wyniki i okazało się, że zajął miejsce w czwartej setce. Nic nadzwyczajnego – odpowiedziałem – przecież to jest jego standardowy wynik. Mama na to cichutko – synku, ale ty wygrałeś...
Od tej pory stary nigdy mnie nie namawia na żadne zawody.

cdn..


  PRZEJDŹ NA FORUM