Traker na pokładzie samolotu do Londynu |
SQ5KVS i SQ1K Dziękuję za poruszenie najistotniejszego w całym tym "zamieszaniu" wątka formalnego. Jakkolwiek zwolennicy eksperymentu by nie udowadniali (komuna się skończyła, co nie zabronione itd) swojej racji to trzeba pamiętać, iż w razie jakiegokolwiek zdarzenia (awaria systemów pokładowych, zakłócenie pracy radiostacji czy komputerów pokładowych, kolizja, wypadek, katastrofa) to producent i ubezpieczyciele odpowiadają za szkody tylko w zakresie sprzętu jaki został zamontowany przez producenta i zgłoszony do ubezpieczyciela. Bez zgody producenta nie wolno instalować ani używać jakichkolwiek urządzeń ani przedmiotów. Jeśli producent udowodni, że zdarzenie było w wyniku działania jakiegokolwiek urządzenia nie zamontowanego przez producenta na pokładzie a wniesionego przez pasażera to zarówno producent jak i ubezpieczyciel umywają ręce a ewntualne odszkodowania musi wypłacić winny używania zakłócającego sprzętu. Jak drobiazgowy może być producent niech posłuży choćby następujący przykład: Producent w pewnym momencie nakazał biuletynem stosowanie innych niż standartowe prędkości do wypuszczania i chowania klap. Wszyscy zostaliśmy o tym poinfomowani. Linie lotnicze chciały podkreślić fakt zmiany prędkości i żeby przypadkowo ktoś się nie pomylił chciano dać na desce przyrządów małą, wielkości ok. 10x10 cm naklejkę z nowymi prędkościami dla poszczególnych klap. Otóż nie wolno było tych karteczek nakleić i trzeba było czekać kilka tygodni na zgodę producenta określającą dokładnie wielkość i miejsce naklejenia. W tym przykładzie chodziło o małą karteczkę, która miała zapobec pomyłce załogi a przez to podnieść bezpieczeństwo użytkowania samolotu. Czy producent zezwoliłby na użytkowanie na pokładzie prywatnej radiostacji? Proponuję zapytać najpierw producenta a później dopiero dywagować "można/nie można"... Kapitan nie ma tu nic do powiedzenia - nie wolno mu wydać takiej zgody, której nie wydał producent. Niestety, lata zaborów nauczyły nas, że przepisy należy naginać bądź omijać. I nieważne jest przy tym, że można za to słono zapłacić, w ekstremalnym przypadku nawet własnym i współpasażerów życiem bo "tyle razy się udawało to może i tym razem się uda?"... |