Anteny - "lud antenowy" nowa sekta
Nwa jednostka chorobowa - antenna steatorrhoea
Kiedyś dawno, jeszcze w poprzednim QTH wieszałem antenę odbiorczą do R250 (nasłuchowa pasja już działała, bakcyl dawno połknięty). Ponieważ źle obliczyłem długość kabla, zdjąłem kabelek i powiesiłem sznurek na dwóch kijach, by zmierzyć "empirycznie" ile muszę mieć fidera, by doprowadzić porządnie zasilanie. Przyszła sąsiadka, że jej zakłóca i tak dalej. Wywiązała się ciekawa dyskusja, ale jak zobaczyła szary sznurek jak do bielizny, to zrozumiała, że zrobiła z siebie idiotkę. Przyczyną rzeczywiście występujących zakłóceń była niedokręcona śruba we wtyczce zasilającej jej telewizor. Nadałem kierunek do elektryka.
Od tego czasu nikt się nie czepiał. Może dlatego, że drutu za bardzo nie było widać. Później raz się spytali, gdy powiesiłem jagunię na 2m, która przypominała nieco telewizyjne. Dlaczego taka wielka antena telewizyjna? Panie, mam duży telewizor i wideo, muszę mieć taką antenę, by dobrze odbierało oczko
Pomogło.
A w tym samym czasie mój kolega miał problemy z sąsiadem, który podobno czuł załączenie nadajnika i robił awanturę, że go boli głowa i tak dalej. Pewnego dnia przychodzi z burą, a tu nie ma radiostacji w ogóle, całość zdemontowana. Pouczono do lekarza psychiatry. Biedny ten człowiek naprawdę był chory psychicznie.


  PRZEJDŹ NA FORUM